Czym zajmuje się spedytor?

Czym zajmuje się spedytor?

„Żyd przychodzi do Rabina i mówi, że ma za ciasno w domu a jeszcze przyjeżdża rodzina żony. Na co ten powiedział, żeby sobie kupił kozę, dołożył do gości i domowników, to jak ją po roku sprzeda, to zobaczy, jak ma luźno. ”

Całe lata, a właściwie do teraz, Spedytor kojarzył się przyjemnie. Była jedna firma – monopolista i ktoś kto w niej pracował musiał być fachowcem elitarnym.

Jak działa transport

Spedycja byłą instytucją. Paczki samolotem szły 2 dni, morzem 2 miesiące. Niby długo, ale dochodziły. Dokumentacja była doręczana o każdej porze, w formie papierologicznej i nie było opóźnień w rozliczeniach – zazwyczaj gotówkowych.

Wracając do spedycji, to w dobie internetu, gdzie można wszystko znaleźć – wydaje się , że jesteśmy „zwolnieni”  od wszystkich  „didaskaliów” związanych z fachowo poprowadzoną przesyłką.

O! poplamione kawą oryginalne konosamenty morskie , woskowane koperty z zagranicznymi znaczkami,  stosy dokumentacji z różnokolorowymi pieczęciami z parunastu granic,  czekanie na celnika w nienagannym mundurze… Fachowcy! Którzy znali obowiązkowo dwa języki (w tym rosyjski)…

Logistyka, to jest to!

Logistyka istnieje, ale w nowej formie bo nowy narybek – raz, że nazwał  się spedytorami , a dwa: przejął rolę przekupek i ma się wrażenie, że wygrywa ten, kto całą robotę robi za darmo.

Nieznane są im podstawy Incotermsów, za to potrafią przekonać Klienta, że z końca świata można ściągnąc 24 tony za okolo 20 dolarów. Używają przy tym fachowych skrótów „all in”, „asap”, „just in time”…

Jak już ktoś się przekona i przesyłka jakoś rozpocznie swoją drogę – dodzwonić się jest cudem –  zawsze kolejki i jesteśmy minimum trzeci do rozmowy.  A przesyłki na cito „idą”…bo jeszcze nie doszły, przez ponad 6 tygodni.

Zostawiłam ważny dokument, potrzebny „na wczoraj” u takiej „spedycji” w Sopocie. Jako fachowiec w branży – poprosiłam o nie wysyłanie pocztą, bo strasznie długo to idzie  i trzeba potem na tę pocztę iść a to katorga. W moim rejonie –  poczta ma kilkanaście tysięcy petentów i dwa okienka na 8m kwadratowych. Zwykle dwie dojrzałe panie, niezbyt  entuzjastyczne co do obsługi komputera, dają odpór kilometrowej kolejce.

Co dalej?

Wysłali, następnego dnia, w poniedziałek – na cito! Priorytetem! Poleconym.

Chcąc – nie chcąc udałam się na pocztę…zajmując grzecznie miejsce na końcu dwumetrowego ogonka. Co chwila wpadali tam  zdesperowani identyczni brodacze – aby zbadać sytuację, bo większość stała na zewnątrz z wielkimi paczkami.

I ciągle słyszałam „ja stoję za panią”…

Po pół godzinie – dotarłszy do okienka okazało się,  że mojego ważnego listu nie ma, a poza tym to nie mam upoważnienia od prezesa swojej firmy i generalnie to mogę złożyć reklamacje, ale na Poczcie Głównej w centrum.

Płacz i zgrzytanie zębów, używając biblijnych skojarzeń.

Ad rem,

Wszyscy którzy planują przesyłki – małe i duże – niechże się poradzą fachowców którzy w branży siedzą latami. Mały to krok, ale jednak!

Acz bez przesady z tą podskakującą euforią! Moi znajomi bardzo związani ze spedycja – załamują ręce zamiast pójść po rozum do głowy i zatrudnić specjalistów, którzy wykombinują najlepsze rozwiązania dla bezproblemowych przesyłów. 

Dobre firmy  płacą i zatrudniają speców, bo dobry spedytor , czyli doradca Klienta – to jeden z najlepiej opłacanych zawodów we współczesnym świecie.

Proponuję wszystkim spróbować raz zamówić usługę u  zawodowego  speca od logistyki zagranicznej.  Będzie to trochę kosztować, ale u nas słabo to wygląda. Na podjęcie decyzji dotyczącej wyboru firmy obsługującej –  zawsze mamy czas. A na koniec – może się okazać …że mamy luźno jak Żyd…